wtorek, 24 stycznia 2017

Kaligrafia i wire wrapping, czemu nie?

Kaligrafia to dziedzina, która fascynuje mnie od dawna oraz coś czego nigdy nie udało mi się nauczyć. Czemu więc nie zacząć nauki tworzenia pięknych liter? A żeby nie było za łatwo do "pisania" nie użyłam pióra i papieru lecz... metalu.
Jak mi poszło?



Miedź, krew, metafizyka i ... Celtowie

Kolejny dzień zmagań z materią mija pod znakiem krwi, metafizyki i ... Celtów... Skalpel okazał się mściwą istotą, nie wybaczającą braku uwagi - wystarczyła chwila nieuwagi i mogłam się przekonać jak szybko ostrze jest w stanie spenetrować głębsze warstwy mojej skóry... A że krew zawsze kojarzyła mi się zarówno z życiem, jak i ze śmiercią nasunął się pomysł na symbolikę zaklętą w miedź ... I tu do głosu doszli też Celtowie, a właściwie ich węzły...
Powstały dwa węzły nieskończoności. Znak o bogatej symbolice - wiecznej miłości, ciągłości życia, obiegu energii we Wszechświecie...
Pierwszy - elegancki w swej prostej formie. Jeden bok węzła gładki i lśniący oznacza dobre chwile naszego życia, drugi - ciemny, nierówny - te mroczniejsze. Oba połączone - tak jak nasze istnienie...
Drugi okazał się większym wyzwaniem - chciałam zakląć w niego pewien inicjał - literę M - literę Miłości i początek imienia mojego Mężczyzny - nie do końca jestem pewna czy efekt końcowy jest zgodny z planem, ale i tak mi się podoba... ;)
Oba węzły mają około 3 cm długości, w związku z czym mogą stanowić serce naszyjnika lub bransolety.



niedziela, 22 stycznia 2017

Nowa technika...wire wrapping

Dawno chodziła za mną ochota, by nauczyć się techniki wire wrapping. Wreszcie nadszedł dzień, w którym ruszyłam na zakupy, by pomysł urzeczywistnić. Nie było łatwo, szczególnie w kwestii drutu miedzianego, ale udało się zdobyć wszystko czego na początek mogłam potrzebować. Ogrom cierpliwości mojego M był godny podziwu - woził mnie od marketu do marketu, doradzał, pomagał podejmować decyzje... kto by się spodziewał, że wybór, choćby młotka, może być tak trudny... ;) Dostałam też prezent od swojego taty - mało kobiecy, ale bardzo potrzebny - pięknie wypolerowane kowadło! I niech mi nikt nie wmawia, że ciężko jest uszczęśliwić kobietę!
Tyle wstępu, teraz wyniki prac:
Dwa wisiory - pierwszy powstał malutki, na bazie trójkąta, którego boki nie przekraczają 3,5 cm. Częściowo młotkowany, w całości patynowany i polerowany.





Drugi wisior jest znacznie większy - 6,5 cm wysokości, na 5,5 cm szerokości.


Jak się Wam podobają?