Kolejny dzień zmagań z materią mija pod znakiem krwi, metafizyki i ...
Celtów... Skalpel okazał się mściwą istotą, nie wybaczającą braku uwagi -
wystarczyła chwila nieuwagi i mogłam się przekonać jak szybko ostrze
jest w stanie spenetrować głębsze warstwy mojej skóry... A że krew
zawsze kojarzyła mi się zarówno z życiem, jak i ze śmiercią nasunął się
pomysł na symbolikę zaklętą w miedź ... I tu do głosu doszli też
Celtowie, a właściwie ich węzły...
Powstały dwa węzły nieskończoności. Znak o bogatej symbolice - wiecznej miłości, ciągłości życia, obiegu energii we Wszechświecie...
Pierwszy - elegancki w swej prostej formie. Jeden bok węzła gładki i
lśniący oznacza dobre chwile naszego życia, drugi - ciemny, nierówny -
te mroczniejsze. Oba połączone - tak jak nasze istnienie...
Drugi
okazał się większym wyzwaniem - chciałam zakląć w niego pewien inicjał -
literę M - literę Miłości i początek imienia mojego Mężczyzny - nie do
końca jestem pewna czy efekt końcowy jest zgodny z planem, ale i tak mi
się podoba... ;)
Oba węzły mają około 3 cm długości, w związku z czym mogą stanowić serce naszyjnika lub bransolety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz